czwartek, 27 stycznia 2011

Impresje z lotu

Oto zaczyna się pierwszy dzień mojej przygody. A właściwie przygód już cała masa ! Po pierwsze nasz lot do San Francisco był trochę pechowy, bo popsuła się klimatyzacja i musieli nas wysadzić z Airbusa, po czym załadowali nas ponownie do bliźniaczego modelu 2 godziny później. Niestety w międzyczasie nawiązałem nieopacznie znajomość z pewnym dziadkiem, który mieszka 55 lat w San Francisco i jest Polakiem, który wrócił niedawno do Warszawy. I wszystkich dookoła podejrzewa o bycie rosyjskimi szpiegami :P, łącznie z niezbyt groźnie wyglądającymi dziewczynami w kawiarni (tak, zapytał im się o to..). Poza tym w dość uroczy sposób mieszały mu się oba języki - angielski i polski, tak, że zapominał zazwyczaj, w jakim mówi. Podróż umilałem sobie filmami, tym razem francuskiego Mammotha zdecydowanie polecam wszystkim ! W San Franscico podróż BARTem do Berkeley odbyła się bez większych emocji, no może poza odkryciem, że ulice z domkami wcale nie są zbyt dobrze oświetlone.. Ale po dreszczyku emocji, w końcu poległem w typowym domu w tutejszej stylistyce, czyli drewno i kolumienki, charakterystyczne werandy itd. Zdjęcia dołączę popołudniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz