środa, 2 lutego 2011

Hop z mostu...

Korzystając dziś z wcześniejszego końca dnia konferencyjnego postanowiłem w końcu zaliczyć (skok) z Golden Gate. Wyprawa o tyle ciekawa, że w całości przechodzi się Fisherman's Wharf i można podziwiać przepiękne widoki na południową stronę zatoki. Teren przy którym zaczyna się most Golden Gate nazywa się Presidio i był to ongiś obszar amerykańskiej bazy wojskowej. Część zabudowań i luksusowych apartamentów została do dziś, ale miasto wchłonęło ten teren i przerobiło na miejską papkę. Dzisiaj spotyka się głównie ("biegających z iPodem"(R)) mieszkańców miasta oraz ich pupilki w wersji mini. Początek wyprawy zdecydowanie warto rozpocząć od wycieczki tramwajem (tym razem jeżdżącym wzdłuż wybrzeża). Bardzo awangardowy motorniczy w sposób dalece odbiegający od standardów komentował każdy przystanek, na którym się zatrzymywaliśmy. Tramwaje są bardzo oldskulowe tutaj i trudno nawet o takie w Poznaniu ! Co ciekawe najbardziej podejrzliwi oglądają pojazd sami Amerykanie ;) Trasa widokowa właściwie od początku pozwala cieszyć się piękną panoramą z wglądem w złowieszczą wyspę Alcatraz. Oglądana z różnych stron robi wrażenie dość ponure, ale niektórzy turyści wybierają się tam nawet na wycieczkę. Ja do ciupy się nie wybierałem.. Po lewej stronie mija się kolejne przecznice głównej ulicy i widok przypomina stopklatki z filmu Incepcja. Podjazdy naprawdę robią wrażenie !












Końcowa część trasy zahacza o Fort Mason, gdzie oprócz punktu załadunku żołnierzy znajdowała się jedna z pierwszych baz lotniczych na Pacyfiku, miejsce, z którego startowały w początkach lotnictwa różne wyprawy mające na celu bicie rekordów. Później mijamy już zielony parczek i dalej rozciąga się do samego podnóża Golden Gate rezerwat Crissy Field. Unikatowa flora (= wyschłe badyle) ściąga tutaj ludzi (na jogging). Turyści zdają się z kolei tylko zwracać uwagę na czerwoną stalową konstrukcję mostu, który wygląda z perspektywy niezwykle malowniczo. Zlokalizowny tuż przy wejściu na most sklepik pozwala się zaopatrzyć w różne dziwne pamiątki dotyczące mostu..




Warto również obejrzeć sobie budowę pojedynczego kawałka "liny", która zwisa z obu głównych słupów (jest to w końcu most wiszący!). Z faktów dotyczących mostu warto wiedzieć, że codziennie przejeżdża przez niego ponad 100 tys. samochodów ! Doprawdy będąc na samym moście bardzo czuje się ten ruch. Z kolei prawie 2 tys. osób postanowiło zakończyć na nim (czy pod nim) swój żywot, ale skuteczność tego czynu to tylko 75% i znany jest przypadek uratowania człowieka przez lwa morskiego, który prawdpodobnie podpłynął z pobliskiego legowiska, które mija się idąc w kierunku mostu.






Most robi ogromne wrażenie. Jak większość wie nie należę do amatorów przepaści, więc spacer do połowy mostu odbyłem prawie z sercem na ramieniu. Dodatkową porcję wrażeń zapewniają same drgania konstrukcji wskutek ruchu samochodów. Poza tym ze środka mostu roztacza się wręcz bajeczny widok na zatokę i na ujście do Pacyfiku.







Śliczny moment zachodu słońca jest nie do zapomnienia, chociaż ponoć inną piękną aurą jest ta, gdy wokół miasta rozpościera się morze mgieł (w ten sposób widziane z instytutu)




Koniec wycieczki postanowiłem urozmaicić sobie zakupem dobrych słodyczy do domu. Wybór jak widać był całkiem trudny...



Po udanych zakupach czas na tradycyjny powrót do Berkeley tym uroczym pojazdem


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz